Korzystając z wolnej soboty...


No właśnie... korzystając z wolnej soboty wcale nie wyszłam jeszcze z domu, choć słońce za oknem do tego zachęca. Zaczęłam czytać książkę z mojej listy pt. "Chcesz być mądrzejsza, to przeczytaj". A tytuł książki sam dużo tłumaczy " Kulturowe uwarunkowania państwa dobrobytu w Szwecji", autor Dawid Kościewicz. I co mnie zaciekawiło? Otóż ROZUMIEM dlaczego ( być może) Szwedzi nie ubierają się kolorowo i dlaczego przy zaparzaniu kawy, w ogóle nie czuć jej zapachu. Czyli wszystko odwrotnie niż u nas, Polaków. Kochamy kolory na sobie, które odzwierciedlają nasz nastrój, charakter, odróżniają nas od innych, są niepowtarzalne. W sklepach odzieżowych tu w Szwecji dominują stonowane barwy ziemi, natury, żadnego różowego szaleństwa ani krzyczących wzorów, najwyżej dwukolorowe pasy. Ja osobiście brązu i czerni nie zaliczam do kolorów, ale ok. Zdarzają się też granatowo- białe, zielone, beżowe ale najpopularniejszy kolor to SZARY (dobrze, że chociaż w różnych odcieniach). 

Żałuję, że wydałam komuś mój wzorzysty sweter fioletowo-różowo-pomaranczowo-czerwony. Zrobiłby tu ze mnie chyba szaleńca 😅. Po 5 latach wyciszenia, również w ubiorze, zaczym mieć ochotę zaszaleć i założyć coś takiego na siebie. 

Książka wyjaśnia nieco ten trend umiłowania szarości. Skoro traktuje się wszystkich równo, to wszyscy powinni być do siebie podobni. Może i jest w tym sens, ale to kwestia wychowania w pewnym schemacie myślenia i postępowania. W każdym narodzie jest specyficzny, a przez to tym bardziej ciekawy. Dlatego tak fascynuje mnie zgłębianie mentalności i kultury innych ludzi. Teraz mam łatwiej, bo stykam się z tym na co dzień. Dodatkowo mogę doświadczać u siebie i obserwować u innych cudzoziemców zmiany pod wpływem kultury szwedzkiej. 

Da się pogodzić jakoś to wszystko. Już pisałam wcześniej i teraz powtórzę: moja koleżanka z Afryki przychodziła na zajęcia do szkoły w kwiecistej sukience rodem ze swojej gorącej ojczyzny (kolory sukienki były tak samo gorące), zakładała do tego dżinsy i wełnianą czapkę w żółto- czarne pasy kupioną w lokalnym butiku. Dopełnieniem elegancji był naszyjnik z pereł, który na jej brązowej szyi prezentował się wyjątkowo pięknie i był widoczny z daleka. Strój był kontrastem do wszystkiego w "moim" mniemaniu, do okoliczności, do pogody za oknem, wygody i szwedzkiej mody. Ważne, że wyrażał tę kobietę, czym ja byłam zachwycona, a ona pewnie nawet nie rozumiała co mam na myśli. Ona w sposób naturalny próbowała połączyć to co jej z tym co obce, ale też stopniowo staje się "jej". 

Niesamowite zjawisko socjologiczne, którego końca nie znamy, ale możemy się domyśleć. Dziwactwo, chaos i nowe trendy w modzie pochodzą właśnie z tego! Moda przełamuje tabu, niszczy schematy i nie przejmuje się tradycją. Ale do Szwecji ma drogę przez morze 😆👍. I bravo, że tu nie rządzi, bo jak dla mnie podporządkowanie się jej jest głupotą.  Muszę kiedyś o tym poczytać z tej perspektywy. 

Fajne jest to, że myślimy, że nikt nie będzie tu zwracał uwagę jak jesteś ubrany. Wszak nie wiadomo co jest przyjęte w twojej kulturze i czy aby w owym dziwactwie ubrań nie ma twojego dziedzictwa narodowego. A one jest bezcenne i ponadczasowe. 

Komu nie pasuje szwedzka szarość może ją zmienić bez obawy że perły, dżinsy i wełniana czapka to zły zestaw 👏😍.

W XVIIIw. PO PROSTU ZAKAZANO w Szwecji noszenia kolorowych ubrań! Kogo było stać, to nie podporządkował się temu prawu, ale ostatecznie "nawyk" przyjął się i dziś Szwedzi z własnej, nieprzymuszonej woli kochają szarości i czerń. Tyle w temacie.

Aby lepiej zrozumieć jak szarość łączy ludzi i czyni ich równiejszymi sobie dla dobra wspólnego, trzeba znów cofnąć się do epoki oświecenia, a nawet średniowiecza. 

Relacja właściciela ziemi i pracującego na niej chłopa nie była taka jak w innych krajach Europy. W Szwecji nie było feudalizmu, a raczej współpraca między panem a chłopem, a różnice społeczne kształtowały się na podstawie bogactwa, nie pochodzenia. W ogóle szwedzcy chłopi byli bardziej podobni do polskich mieszczan i to tych z prawami politycznymi, niż polskich chłopów, całkowicie zależnych od szlachty.  Przypominam, że był czas, że szlachcic w Polsce wyrażał zgodę (lub nie) na małżeństwo chłopów i chłopek. Tymczasem w Szwecji chłopi zasiadali w parlamencie. Byli wolni i mieli możliwość "awansu" dzięki bogactwu. W Polsce żaden bogaty chłop nie miał szansy na awans społeczny, a wiadomo, że często miał więcej niż zubożały szlachcic. W Polsce decydujące było pochodzenie,  chłop umierał jako chłop. Mówi się, że wyjątki potwierdzają regułę.  Mamy taki: nobilitowany za bohaterskie czyny chłop Bartosz w nagrodę otrzymał od Tadeusza Kościuszki szlacheckie nazwisko Głowacki. Czy jednak czuł się szlachcicem? Nie sądzę. 

A w Szwecji ten co harował na polu i dorobił się majątku, stawał się ważny w społeczeństwie bez względu na pochodzenie. A nawet mógł iść do kawiarni i napić się kawy w towarzystwie. W Sztokholmie w XVIII w.było kilkanaście kawiarni, a moda na spotkania przy kawie rosła w siłę. I tak jest do dziś. 

Lubimy zapach kawy o poranku, bo nastraja optymistycznie, wręcz otula nas zwłaszcza w szare, zimne dni. Obrazek kobiety w szlafroku o poranku z kubkiem parującej kawy w dłoniach jest zapowiedzią udanego dnia, wręcz sukcesu, bo to synonim pewności siebie i  "hrabioskiego" stylu życia ( zwłaszcza jeśli pije kawę nie z kubka, a porcelanowej, drogiej filiżanki). 

XVIII-wieczna Szwecja miała poważny problem z tym, że kawa ma potężny wpływ na ludzi, większy nawet niż królowie. Niestety "kawofobia" Adolfa Fryderyka i jego następcy Gustawa III sprowadziła na ten napój prześladowania, zakazy i horrendalnie wysokie podatki. Zdaniem historyków i socjologów tłumaczenie władców, że kawa szkodzi zdrowiu, była kiepskim usprawiedliwieniem. Szwedów to nie przekonało i nadal pili kawę po kilka razy dziennie. Ja też myślę, że chodziło raczej o rozbicie poczucia jedności wśród poddanych zgromadzonych na dyskusjach w kawiarniach, bo często były one krytyczne wobec władz. Tak oto kawa mogła stać się narzędziem wzmacniającym antykrólewskie nastroje, dodawała animuszu, energii do działania i mogła rozpętać bunty społeczne. A to ciekawe! Kawa jako czynnik wzmacniający więzi narodowe. 

Wyobrażam sobie , że po części tak mogło być, bo i dziś jest podobnie. Co robią kobiety, matki, żony i kochanki, gdy druga strona w zwiazku ich wkurza? Dzwonią do psiapsiółki i umawiają się na... kawę. Czy w kawiarni, czy w domu, picie kawy w połączeniu z emocjonalną dyskusją jest jak dynamit, może zmienić oblicze tej ziemi 😅. Ludzie (a zwłaszcza temperamentne kobiety) przy kawie czują się pewniejsi siebie. Kawa pobudza myślenie, rozjaśnia umysł. Ludzie przy niej decydują, rozwiązują problemy, knują, robią interesy, podpisują cyrografy z samym diabłem, ale mogą też poczuć się jak w niebie ( dla mnie cappuccino lub kawa z pianką, żółtkiem lub cynamonem i mlekiem).  Tak czy siak, kawa ma moc, która jest nieprzewidywalna. I królowie zaczęli się jej bać 😅. Poza tym równała ludzi, bo każdy mógł ją sobie pić i czuł się jak inni. Coś w tym jest. I ostatnia już kwestia: dlaczego w Szwecji nie pachnie kawą, choć tyle się jej pije. W czasie gdy była zakazana, czyli jakieś 200 lat temu, Szwedzi nauczyli się ją tak, przyrządzać, żeby nikt nie wiedział, bezzapachowo. Bo żadne zakazy nie wpłynęły na miłość ludzi do kawy. Pili, piją i będą pić. A czy nam służy? Niech każdy sam sobie odpowie, bo ile ludzi, tyle dobrych odpowiedzi. 

Ja swoją kawę wypiłam tradycyjnie o poranku. Smakowała mi dziś wyjątkowo dobrze i doceniam ją jeszcze bardziej. To nie tylko jakieś tam ziarenka... to symbol siły, myśli i czynu, jakie drzemią w człowieku od zarania dziejów. Uważaj, bo nawet zapach kawy może je uaktywnić! 

P.S.
Kawę lubię pić w porcelanowej filiżance 👍😉 

Dlaczego nie? 🤷💋💕

Komentarze

Popularne posty